Ja, mapa i las, czyli nocny jastrząb 2025

 

Kilka słów o nocnym jastrzębiu   

Nazywam się druh Andrzej Papuga i pełnię funkcję przybocznego w 82 Łódzkiej Drużynie Starszoharcerskiej. Na pewno mnie kojarzycie, zawsze jestem tym najwyższym w szeregu. Poza tym, że od wielu lat jestem harcerzem, uwielbiam wszelkiego rodzaju aktywność fizyczną, no, może poza gimnastyką, bo elastyczność to nie moja mocna strona.

Jak pewnie wiecie, w ostatnią niedzielę na Uroczysku Lublinek odbył się bieg na orientację Nocny Jastrząb. To wydarzenie, które na kilka lat zniknęło z naszego kalendarza. Po sześciu latach przerwy sztab Szczepu Harcerskiego Czwartacy postanowił je przywrócić i moim zdaniem był to bardzo dobry krok.

Mam osobisty sentyment do tej imprezy. W 2018 roku, jeszcze jako harcerz w barwach próbnych i z bardzo małym doświadczeniem, wziąłem w niej udział z moim kolegą Kubą. Szło nam wtedy dość średnio. Nie znaleźliśmy prawie połowy punktów, a nasz czas był raczej symboliczny. Kiedy tylko zobaczyłem ogłoszenie o tegorocznej edycji, nie wahałem się ani chwili. Zgłosiłem się na trasę wędrowniczą i to nocną, czyli taką, jaką wędrownicy lubią najbardziej.

W moim plecaku znalazły się rzeczy, które każdy harcerz powinien mieć na bieg na orientację. Spakowałem mały plecak z pasem biodrowym, bidon z wodą, długopis i czerwony cienkopis, kamizelkę odblaskową, busolę, gwizdek, czołówkę, powerbank, telefon, scyzoryk oraz musy owocowe i batony. Założyłem wygodne, a przynajmniej tak mi się wydawało, buty, polar oraz moje szybkie okulary przeciwsłoneczne. Byłem gotowy do biegu. Po odebraniu karty patrolowej i mapy oraz po szybkim apelu przyszedł czas na rozgrzewkę.

Rozgrzewka była dwutorowa, psychiczna i fizyczna. Moi harcerze stanęli w parach twarzą w twarz i przekonywali siebie nawzajem, że to właśnie oni wygrają. Świetna zabawa i motywacja przed startem. Potem przyszedł czas na kilka sprintów i obowiązkowe rozgrzanie kostek, szczególnie gdy ma się buty niezakrywające stawu skokowego.

Kiedy wybiła moja godzina startu, ruszyłem jak torpeda. Pierwsze cztery punkty znalazłem szybko, ale piąty już przysporzył trudności. Okazało się, że niektóre punkty na trasie Wędrowny Jastrząb były umieszczone głęboko w lesie. Dodatkowo pieczątki były niewielkie i dobrze zamaskowane. Mimo to udało się.

Zachodnia część lasu była zdecydowanie łatwiejsza do nawigacji niż wschodnia. W pewnym momencie wszedłem w ścieżkę, której nie było na mapie, z nadzieją, że doprowadzi mnie do punktu. Zamiast tego dotarłem do ogrodzenia portu lotniczego, które również nie było zaznaczone. Trzeba było zawrócić.

To był dobry moment, by się zatrzymać, napić wody i przemyśleć kolejne kroki. Po krótkiej analizie udało się odnaleźć punkt kolejną ścieżką.

Trzymałem się wcześniej zaplanowanej trasy, ale jeden z punktów dosłownie dał mi popalić. Był ukryty w środku gęstego zagajnika o powierzchni około 250 na 250 metrów. Przeszukałem go raz i nic. Wróciłem i przeszedłem dokładniej, znów nic. Dałem sobie trzecią i ostatnią szansę, ale nadal nic. Punktu nie znalazłem.

Zostały mi trzy ostatnie punkty, więc szybko ruszyłem po nie i biegiem wróciłem na metę.

Wróciłem jako drugi spośród trzech osób startujących na trasie. Do nocnej trasy kwalifikowało się trzech najlepszych wędrowników, więc byłem idealnie w środku stawki. Czułem zmęczenie w nogach, a na moich palcach u stóp pojawiły się dwa pęcherze. Jeden z nich pękł jeszcze podczas biegu.

Między kwalifikacjami a biegiem nocnym miałem sześć godzin przerwy. W tym czasie wziąłem udział w apelu podsumowującym biegi zuchowe, harcerskie i starszoharcerskie. Patrol z mojej drużyny wygrał swoją trasę i jestem z nich ogromnie dumny.

Po powrocie do domu coś zjadłem, wziąłem regeneracyjny prysznic i krótką drzemkę. Potwierdziłem swój udział w nocnym biegu.

Jednak w międzyczasie okazało się, że moi rywale się wycofali. Tym samym zostałem zwycięzcą Wędrownego Jastrzębia.

Czy czuję niedosyt? Oczywiście. Chciałem się sprawdzić w nocnym biegu z latarką w ręku, ale los chciał inaczej. Mimo wszystko bardzo się cieszę z udziału w całym wydarzeniu. Ten bieg był dla mnie ważny nie tylko ze względu na wynik, ale przede wszystkim ze względu na emocje, wspomnienia i dumę z bycia częścią drużyny.

Do zobaczenia na trasie za rok. Mam nadzieję, że tym razem spotkamy się w pełnym składzie i przy świetle czołówek.

Andrzej


Wpadnij na nasze sociale!

 

Back to Top